5 rzeczy, których pisarze podróżni ci nie mówią
5 rzeczy, których pisarze podróżni ci nie mówią
Zanim zrezygnowałem z pracy na podróż, pracowałem przez dwa lata na Rougguides.com, a wcześniej jako redaktor na temat magazynów Asian Woman i azjatyckiej panny młodej. W tym czasie zauważyłem, że w raportach z podróży, które przeczytałem, pojawiły się kilka typowych tematów i zdań: goście zawsze lubili „obfite jedzenie”, chaty były zawsze „trochę„ osadzone ”między„ morzami zawsze składały się z „lazurowej wody” (mam ostatni
Znacznie rzadziej natknąłem się na teksty, które oferowały bardziej wgląd w wrażenia z podróży - i zawsze było odświeżające, kiedy to zrobiłem. W rzeczywistości podróż nie zawsze jest niesamowita. Czasami jest to rozczarowujące, ale rzadko to przyznajemy. Oto pięć prawd, których pisarze podróżni nie lubią im mówić.
„Miejsce, które odwiedziłem, było trochę bzdurne”
Pisarze podróży otrzymują wynagrodzenie za sprzedaż marzeń, czy to z żywych greckich mórz, czy ponurnych islandzkich krajobrazów. Ich utwory mówią o pulsujących rynkach pełnych jasnych kolorów, uroczych dzieci ulicznych, które licytują swoje towary, starszych dżentelmenów, którzy drzemają na werandy. Rysujesz pożądane zdjęcie, aby zainspirować cię tam, abyś tam pojechał lub przynajmniej chcesz tam pojechać - dlaczego miałbyś w końcu zgłosić się do miejsca podróży tylko po to, aby powiedzieć czytelnikom, że powinieneś go uniknąć?
W rzadkich przypadkach, w których tak się dzieje (podobnie jak ten artykuł o Marrakeszu), jest nie tylko orzeźwiający, ale także o wiele bardziej pouczający i zabawny niż list miłosny pełen superlatyw. Często łatwiej doświadczają prawdy od blogerów (jak w tym artykule o Wietnamie), ponieważ na ogół nie uniemożliwiają utrzymywania relacji z biurami turystycznymi i operatorami wycieczek.
Powyższy etap nazywam „leczenie Bear Grylls”. Tutaj pisarz tworzy napięcie, aby dać swój dramat historyczny. „Travels” Michaela Crichtona jest klasycznym przykładem: zmarły autor mówi o wspinaniu się po Kilimanjaro, nawigacji z małych afrykańskich miast, biwakowania w pobliżu słoni i nurkowanie na otwartym morzu, jakby to były działania zagrażające życiu. Prawdę mówiąc, Piotr zrobił te wszystkie rzeczy i były twarde, ale nie tak trudne.
„Ludzie, których spotkałem, nie byli tak interesujący”
Peter i ja usiedliśmy na balkonie z widokiem na lazurową wodę z Savusavu (przepraszam, nie mogłem mi pomóc). Został świt, a powietrze pachniało płonącym drewnem. Była to jedna z tych nocy, która wymagała tylko kilku słów, więc siedzieliśmy tam i obserwowaliśmy fale w ciszy.
Wkrótce przyjaciel plecaka - nazwijmy go Markiem - dołączył do nas, z którymi mieliśmy zwykłą wymianę (gdzie byliśmy, jak długo byliśmy na Fidżi, gdzie chcieliśmy iść dalej). Kiedy usłyszał, że poszliśmy do Tonga, jego oczy świeciły. „Och, musisz odwiedzić EUA. Spędziłem tam czas ze wspaniałą rodziną”. Sięgnął i podniósł przywódcę Południowego Pacyfiku na stole. Przewrócił go, zwrócił się do Tonga, a następnie wygłosił nas 40-minutowy wykład na temat tego, dokąd zmierzamy i co powinniśmy zobaczyć (w tym wszystkich niesamowitych przywódców wioski, których poznał, i „prawdziwy” Tononganera, z którym spędził czas).
Nasze uprzejme próby powstrzymania wykładu wymyśliły głuche uszy, dopóki Peter w końcu nie wstał i nie powiedział: „Wow, dziękuję, to wiele informacji. Głoduję, więc prawdopodobnie dostaniemy coś do jedzenia”.
Pisarze podróżni nalegają, aby spotkali się z „fantastycznymi ludźmi” podczas podróży, ale czasami to po prostu nieprawda. W rzeczywistości zwykle nie jest to prawdą (chyba że twój bar jest „niesamowity” niezwykle niski). Spotkaliśmy imponujących ludzi podczas naszych podróży i poznaliśmy imponujących ludzi, ale naprawdę „niesamowici” ludzie są rzadcy.
„Ignoruję własną radę”
Każdy pracownik podróży poinformuje Cię, że powinieneś brać tabletki malariatowe, gdy jesteś w piasku malarycznym, wybrać ubezpieczenie podróży, włożyć zmieniające się ubrania do bagażu podręcznego i tak dalej. Cóż, kiedy odwiedziłem Kambodżę w 2010 roku (i napisałem o tym powiązany artykuł o podróży), nie brałem tabletów malariatowych, mimo że podróżowałem po całym kraju. Tak wygląda karta malaria dla Kambodży:
alt = „>
W końcu wszystko w porządku, ale chodzi o to, że nie słuchałem własnej rady. Kiedy w tym tygodniu przybyliśmy na międzynarodowe lotnisko Faleolo na Samoa i dowiedzieliśmy się, że Fidżi Airways nie zaprosił naszych plecaków, mieliśmy tylko ubrania na plecach (a Peter nawet nie miał szczoteczki do zębów). Jest to w przeciwieństwie do tego, co powie ci każdy doświadczony podróżnik - w tym my -. Nie powiemy wam, że będziemy zadowoleni. Zostawiamy paszporty w naszych plecakach zamiast w hostelsafe, nie zawsze dzielimy się gotówką i często zakładamy, że nasz bagaż przybywa bezpiecznie.
„Czasami wolę wąchać na moim laptopie”
OK, oprócz tego, że nikt nie mówi już „Pootle”, prawdą jest, że czasami po prostu siedzimy w środku i chcemy zadzwonić na Facebooku, Twitterze lub Buzzfeed. Nawet jeśli spędziliśmy 17 godzin na łodzi, aby dostać się do odległej zatoki, która wygląda jak niebo, chcemy usiąść w środku i rzucić okiem na Facebooku. Jeśli bujne zielone drzewa na wietrze zamiatają deszcz, a biały piasek najsłodszymi echa, chcemy usiąść w środku i spojrzeć na Facebooka. Zasadniczo wszyscy chcemy być online - więcej dongle carpe niż carpe die.
„Noszę majtki po lewej”
„Co zrobisz do mycia?” Przeczytaj tekst mojej młodszej siostry i użyj liter kapitałowych, aby przedstawić to niemożliwe zadanie. „Um, co robię w domu: umyj moje ubrania raz w tygodniu”, wpisałem. Och, optymizm i naiwność. Tygodniowo? W rzeczywistości jestem zbyt zajęty odkrywaniem jaskiń, wspinaniem się po wulkanach i żeglującym przez niebo (i, tak, z łupem na moim laptopie). Po prostu nie jest to praktyczne co tydzień, zwłaszcza jeśli masz do czynienia z wątpliwą higieną. Dlatego od czasu do czasu należy wykonywać niektóre kompromisy. Nie zawsze pamiętajcie, ale czasami ...
Misja: Atlas & Boots
.