Muzeum Roberta Louisa Stevensona: nieoczekiwana atrakcja Samoa
Muzeum Roberta Louisa Stevensona na Samoa było nieoczekiwaną atrakcją naszej podróży na Samoa. Przelotny przystanek kulturalny zamienił się w naprawdę fascynujący poranek „Pieniądze z Nagrody Bookera nie pozwoliłyby mi nawet na papierosy” – zażartowała kiedyś autorka bestsellerów Martina Cole. Pośród snobizmu na temat rodzaju literatury komercyjnej, którą pisze, lekceważące wykopaliska autorki uwydatniły fakt, że fikcja komercyjna dotuje fikcję literacką, umożliwiając wydawcom publikowanie literatury wysokiej klasy, którą prawie nikt nie kupuje. Być może to podobny snobizm przez 32 lata trzymał autora Roberta Louisa Stevensona z dala od Antologii Literatury Angielskiej Norton…
Muzeum Roberta Louisa Stevensona: nieoczekiwana atrakcja Samoa
Muzeum Roberta Louisa Stevensona na Samoa było nieoczekiwaną atrakcją naszej podróży na Samoa. Przelotny przystanek kulturalny zamienił się w naprawdę fascynujący poranek
„Pieniądze z Nagrody Bookera nie powstrzymałyby mnie nawet od papierosów” – zażartowała kiedyś autorka bestsellerów Martina Cole. Pośród snobizmu na temat rodzaju literatury komercyjnej, którą pisze, lekceważące wykopaliska autorki uwydatniły fakt, że fikcja komercyjna dotuje fikcję literacką, umożliwiając wydawcom publikowanie literatury wysokiej klasy, którą prawie nikt nie kupuje.
Być może był to podobny snobizm, który wykluczył autora Roberta Louisa Stevensona z Norton Anthology of English Literature na 32 lata i powód, dla którego całkowicie przemilczono go w 2000-stronicowej oksfordzkiej antologii literatury angielskiej z 1973 roku. Współcześni krytycy krytykują jego styl jako uproszczony, ale jeśli surowe i wciągające opowiadanie historii ma w ogóle jakąkolwiek wartość, Stevenson z pewnością zaliczałby się do grona największych.
Autor „Wyspy skarbów” i „Dziwnego przypadku doktora Jekylla i pana Hyde’a” Stevenson urodził się w Szkocji, a później mieszkał i zmarł na Samoa, na drugim końcu świata. Mając zaledwie 44 lata, odbył się królewski pochówek na górze Vaea na Samoa.
Dziś jego dom o powierzchni 400 akrów i miejsce pochówku na głównej wyspie Samoa, „Upolu”, są otwarte dla publiczności. Poszliśmy rzucić okiem i zgodziliśmy się, że nie możemy pojechać aż na Samoa bez odwiedzenia tego kulturalnego przystanku. Przyjechaliśmy o 10 rano, spodziewając się spędzić tam godzinę, ale wyszliśmy cztery godziny później zszokowani, że prawie to przegapiliśmy.
Po pierwsze, Muzeum Roberta Louisa Stevensona jest piękne. Jest jasny, przestronny, elegancki i dyskretny – taki dom, w jakim bym mieszkał, gdybym mógł sobie na to pozwolić. Wyczuwa się tu nutę kolonialnego romansu – praktycznie czuć zapach cygar i brandy.
Nie mogłam się zdecydować na ulubiony pokój: może jego gabinet z jego rzadkimi pierwszymi wydaniami, może pokój jego matki z pięknym widokiem na Pacyfik, a może ogromny salon z zakurzonym fortepianem i lwią skórą. Nawet jego „pokój chorych” przywoływał romantyzm minionej epoki.
- alt=“robert-louis-stephenson-museum-samoa_28″>
- alt=“Robert-Louis-Stevenson-Museum“>
- alt=“Robert-Louis-Stevenson-Museum“>
- alt=“Robert-Louis-Stevenson-Museum“>
- alt=“Robert-Louis-Stevenson-Museum“>
- alt=““>
- alt=“Robert-Louis-Stevenson-Museum“>
- alt=“Robert-Louis-Stevenson-Museum“>
- alt=“Robert-Louis-Stevenson-Museum“>
- alt=“Robert-Louis-Stevenson-Museum“>
- alt=“Robert-Louis-Stevenson-Museum“>
- alt=“Robert-Louis-Stevenson-Museum“>
Uderzający jest także głęboki szacunek Samoańczyków do Stevensona. Lokalny przewodnik Taina mówił o „Tusitala” (samoańskie imię Stevensona, oznaczające „opowiadacz historii”) z oczywistą miłością i podziwem. W pewnym momencie jej oczy zaszkliły się, gdy opisywała, jak walczył o interesy Samoańczyków. Powiedziała nam, że Samoańczycy ręcznie wycięli ścieżkę na górę Vaea, aby spełnić ostatnie życzenie Tusitali i zostać pochowanym na jej szczycie.
Po zwiedzeniu Muzeum Roberta Louisa Stevensona udaliśmy się na szczyt Mount Vaea, aby odwiedzić jego grób. Zwiedzający mogą wybrać się na szczyt trasą o długości 2,5 km lub wybrać bardziej stromą trasę o długości 0,8 km, która jest nieco trudniejsza. Wybraliśmy to drugie i na szczyt dotarliśmy w rozczochranym, spoconym stanie. Usiedliśmy, żeby napić się wody. Podziwiając panoramiczne widoki, możliwe, że zakochaliśmy się w tej cennej wyspie tak samo jak Stevenson.
Wracając na dół, rozmawialiśmy o tym, jak przelotny przystanek kulturalny zamienił się w naprawdę fascynujący poranek. A potem się uśmiechnęliśmy… Jeśli podróż nadal może nas zaskakiwać, czeka nas długa droga, którą możemy się cieszyć.
Misja: Atlas & Boots
.