Czego podróżowanie z mężczyzną nauczyło mnie o molestowaniu ulicznym?
Siedziałam na schodach naszego studia Airbnb i sznurowałam tenisówki na pierwszy bieg od czasu, gdy cztery miesiące temu opuściłam Londyn. Wiążąc kokardkę, pomyślałam w roztargnieniu: „Mam nadzieję, że nie będę przeszkadzać”. I wtedy przyszło mi do głowy: nie doświadczyłam molestowania od czterech miesięcy, a ta myśl przyszła mi do głowy tylko dlatego, że bieganie automatycznie kojarzyło mi się z molestowaniem ulicznym. Moje początkowe wyjaśnienie czteromiesięcznego odroczenia brzmiało: „Mężczyźni są tutaj inni” – i może tak jest, ale istnieje inny czynnik, który zapewnia lepsze wyjaśnienie…
Czego podróżowanie z mężczyzną nauczyło mnie o molestowaniu ulicznym?
Siedziałam na schodach naszego studia Airbnb i sznurowałam tenisówki na pierwszy bieg od czasu, gdy cztery miesiące temu opuściłam Londyn. Wiążąc kokardkę, pomyślałam w roztargnieniu: „Mam nadzieję, że nie będę przeszkadzać”.
I wtedy przyszło mi do głowy: nie doświadczyłam molestowania od czterech miesięcy, a ta myśl przyszła mi do głowy tylko dlatego, że bieganie automatycznie kojarzyło mi się z molestowaniem ulicznym.
Moje początkowe wyjaśnienie czteromiesięcznego zawieszenia było następujące: „Mężczyźni są tutaj inni” – i być może tak jest, ale istnieje inny czynnik, który może oferować lepsze wyjaśnienie: za każdym razem, gdy występowałem publicznie, byłem z Peterem. Od pieszych wędrówek, jazdy na rowerze i nurkowania po relaks na plaży — Peter był przy mnie, nieświadomie zapewniając mi „ochronę”, której normalnie nie mam.
Uwierz mi, złości mnie feministka, gdy to mówię („Mam męża, który mnie chroni”), ale różnica była zaskakująco wyraźna. Oczywiście, nie spędzając czasu samotnie na Pacyfiku, nie mogę z całą pewnością stwierdzić, czy cisza jest zasługą Petera, czy po prostu bardziej uprzejmej kultury, ale jedno mogę powiedzieć na pewno: jest cholernie niesamowicie.
Zauważyłem, że w Londynie moje życie było w jakiś sposób trudniejsze. Szedłem ulicami, czułem się zamglony, bardziej rozbudzony, bardziej niespokojny. Nie był to strach czy paranoja jako taka; raczej płaszcz ostrożności.
Mówi się, że mężczyźni są bardziej podatni na ataki fizyczne na ulicach i jestem pewien, że statystyki nie kłamią, ale statystyki nie pokazują, jakie skutki psychiczne ponosi większość kobiet w codziennym życiu.
Czasami nękanie nie jest takie złe i mogę z tego żartować:
Dwóch mężczyzn właśnie nakrzyczało na mnie z przeciwnych stron ulicy. W końcówce wyglądało na to, że uderzą się nawzajem. Chciałbym móc to zakodować. – Kia Abdullah (@KiaAbdullah) 17 września 2012 r
Czasami jest to pozornie nieszkodliwe, ale nadal denerwujące:
Mężczyźni, to, że pozornie jest to tak samo nieszkodliwe jak „miłe” i mówisz to po cichu, nie oznacza, że nie jest to molestowanie. — Kia Abdullah (@KiaAbdullah) 3 sierpnia 2014 r
Czasem jest to całkowicie obrzydliwe, czego wielu mężczyzn nigdy nie doświadczyło. Na początku tego roku Laura Bates (założycielka Everyday Sexism) napisała artykuł w Guardianie. Opisuje w nim mozaikę molestowania jako „tydzień małych ukłuć”.
Kiedy Peter to przeczytał, skomentował łagodnie: „Wow, ona ma pecha”. Po przeczytaniu pierwszego akapitu prawdopodobnie miał reakcję, którą miało także wielu innych mężczyzn – inteligentnych, światowych, dobrodusznych, dżentelmenów. Wyjaśniłem jej, że nie, nie miała pecha.
Tak właśnie jest. Opowiedziałam mu niektóre z moich bardziej przerażających doświadczeń na przestrzeni lat (większość z nich blednie w porównaniu z doświadczeniami innych kobiet).
Był tam 20-latek, który jechał za mną do szkoły na rowerze i groził, że zerwie mi bieliznę. Miałem 14 lat. Był tam mężczyzna w średnim wieku, który poprosił mnie, żebym pilnował jego furgonetki, podczas gdy on pukał do czyichś drzwi, prosząc o łazienkę, a potem poszedł do kąta i zaczął się masturbować. (Dwa miesiące później ten sam mężczyzna podszedł do mnie na ulicy z tą samą prośbą. Wyszedłem tak szybko, jak to możliwe.)
Był facet, który wyszedł za mną ze stacji metra o 23:00 i próbował mnie zatrzymać, gdy spieszyłem się po taksówkę. Była grupa nastolatków, którzy mieli w samochodzie megafon – megafon – i którzy, gdy nie odpowiedziałem na ich uwagi o charakterze seksualnym, krzyknęli: „Och, daj spokój! Spójrz, co masz na sobie!”.
Nienawidziłam siebie tamtego dnia, bo pierwszą rzeczą, o której pomyślałam, było: „No dobra, jest czerwona, ale nie ma dekoltu, a noszę rajstopy, więc nie mam nogi” – jakby dekolt lub noga usprawiedliwiały jej zachowanie. To była ta sama sukienka, którą miałam na sobie, kiedy przechodził obok mnie mężczyzna i mówił pod nosem „cycki”. Tego dnia wyrzuciłam sukienkę.
Brak konieczności radzenia sobie z tymi bzdurami i wszystkimi innymi pozornie nieszkodliwymi wykroczeniami pomiędzy nimi uświadomił mi, jakie to szkodliwe i niesprawiedliwe. Te ostatnie cztery miesiące wolności nauczyły mnie, że to, co akceptuję jako życie w Londynie, jest nie do przyjęcia. Nie jestem jeszcze pewien, czy ta świadomość, ta nowo odkryta nietolerancja, jest dobra, czy zła.
Wiem tylko, że nie mogę się doczekać, aż się dowiem.
Misja: Atlas & Boots
.